To nie ma sensu.
To się nigdy nie uda. Muszę sobie dać spokój. Skreślił mnie, zanim jeszcze w
ogóle dowiedział się, kim jestem. Podobno jest zbyt nieśmiały. Nie chciał mnie poznawać, nie chciał mieć ze
mną nic wspólnego. Zabolało mnie to. Nie znoszę ludzi, którzy odbierają mi
nadzieję. Już na starcie wszystko niszczą. Zmarnowałam tylko czas. Dupek. Jak
każdy. Ale nie zasługuję nawet na niego. Nie zasługuję na nikogo. Moje marzenia
są jednak zbyt wielkie. Chciałabym kiedyś znaleźć miłość. Aczkolwiek powoli
staram się pogodzić z tym, że pozostanę sama.
Smutek jest
rutyną. Depresja jest jak dom, a szczęście to tylko miejsce, które odwiedzam od
czasu do czasu.
Nie chcę już
chodzić do szkoły. Kocham go i jednocześnie nienawidzę. Pierwszy raz, kiedy straciłam
nadzieję. On nawet nie zdaje sobie
sprawy z tego, jak bardzo mnie krzywdzi i co ze mną zrobił. Nawet gdyby zdawał
sobie z tego sprawę, uznałby mnie za chorą psychicznie. Nie zrozumiałby mnie.
Wiem to. Nikt mnie nie rozumie. Tak zawsze było. I tak raczej pozostanie. Nie pasuję tu.
Chciałabym stąd uciec. Daleko. Zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło, o wszystkich. Poznać nowych ludzi. Pokochać kogoś. I żeby ten ktoś pokochał mnie. Ale utknęłam w tej dziurze. Wszyscy mnie nienawidzą. I nic nie mogę z tym zrobić. Jestem w kropce.
_________________________________________________